Resort pracy będzie się starał przekonać Polaków, że elastyczny rynek pracy to konieczność.
Dziś w Ministerstwie Pracy zostanie przedstawiony publicznie raport, z którego wynika, że o pracę najłatwiej jest w tych krajach, w których pracowników można szybko zwolnić.
Największe bezrobocie jest np. w Hiszpanii czy Grecji, gdzie przepisy prawa pracy wprowadzają szereg obostrzeń dotyczących sposobu rozwiązywania umów o pracę.
Resort chce przekonywać do uelastycznienia czasu pracy, a przy okazji odpowiada na ultimatum postawione rządowi przez związki zawodowe. Związkowcy, którzy kilka dni temu z sukcesem przeprowadzili strajk generalny na Śląsku, grożą, że jeśli do 17 kwietnia rząd nie wycofa z Sejmu projektu kodeksu pracy wprowadzającego roczny okres rozliczenia czasu pracy, to przeprowadzą strajk generalny w całej Polsce.
Etat – żadna gwarancja
Rząd nie zamierza ustąpić, co tłumaczy tym, że ulegnięcie presji związków zawodowych byłoby tak naprawdę na szkodę osobom pracującym nie w dużych przedsiębiorstwach, jak np. kopalnie czy kolej, ale małych firmach, gdzie pracodawców nie stać na zatrudnianie pracowników w sytuacji, gdy brakuje zamówień. To o tyle ważne, że obecnie aż 85 proc. miejsc pracy w Europie tworzonych jest w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw.
Według Ministerstwa Pracy, wystarczy porównać dane dotyczące wzrostu zatrudnienia w ostatnich latach i wzrostu liczby umów na czas określony. Kiedy przybywało umów terminowych, rósł także wskaźnik zatrudnienia. Można więc na tej podstawie twierdzić, że elastyczność generuje nowe miejsca pracy.
Resort będzie się starał pokazać, że większe szanse na rozwój mają te firmy, w których pracownicy są zatrudniani elastycznie. Z jego analiz wynika, że im więcej elastycznych form zatrudnienia w firmie, tym szybciej się ona rozwija. Z drugiej strony najszybciej upadają te, w których jest sztywna struktura zatrudnienia.
? Łatwość zwalniania i zatrudniania pracowników oraz możliwość dowolnego kształtowania ich dnia pracy jest szczególnie ważna w tak trudnej sytuacji gospodarczej, z jaką mamy do czynienia obecnie ? mówi Monika Zakrzewska, ekspert PKPP Lewiatan. – Myślę, że dziś nie ma co liczyć na to, że jeśli zdobędziemy etat, będziemy go mieć na dłuższy czas. Na rynku pracy powinna być szczególnie ważna płynność, tak aby w sytuacji, gdy dostaniemy wypowiedzenie, szybko móc znaleźć nową pracę.
Resort będzie udowadniać, że etaty to w dzisiejszych czasach tak naprawdę żadna gwarancja zatrudnienia. W dodatku eksperci resortu policzyli, że systematycznie z roku na rok maleją szanse na znalezienie stałej pracy i rośnie prawdopodobieństwo zwolnienia tych, którzy mają umowę o pracę na czas nieokreślony. Dlatego minister uważa, że najwyższy czas zerwać z mitem stałego zatrudnienia i wprowadzić do firm więcej mechanizmów rynkowych.
Związki nie odpuszczą
Z takim sposobem myślenia zgadza się Piotr Wielgomas z firmy rekrutacyjnej Bigram. ?? Zauważyłem, że kiedy firma ma zatrudnić pracownika na stałe, bardzo długo się nad tym zastanawia, a sam proces rekrutacyjny się wydłuża – opowiada. – Natomiast kiedy pojawia się kandydat z własną działalnością gospodarczą i może od razu wystawiać faktury, zatrudnia się go bardzo szybko.
Jego zdaniem ci, którzy są gotowi na taką współpracę, lepiej radzą sobie na rynku pracy. ? Ale nie należy tego traktować jako sztywnej reguły. Jeśli ktoś jest dobrym pracownikiem i zależy mu na etacie, to raczej go dostanie. Prawda jest taka, że jeśli firma chce mieć dobrego pracownika, to musi mu zaoferować dobre pieniądze i warunki pracy. W przeciwnym razie taka osoba ucieknie, gdy tylko pojawi się lepsza oferta ? dodaje. Zdaniem eksperta w ostatnich latach szczególnie dotkliwie przekonały się o tym te firmy, które straszyły widmem kryzysu i oferowały pracownikom kiepskie warunki pracy.
Jednocześnie nie można ślepo wierzyć w to, że jeśli uelastycznimy kodeks pracy, wszystkie problemy się rozwiążą, a gospodarka ruszy z kopyta. ? Trzeba wprowadzać ułatwienia w prowadzeniu działalności gospodarczej i otwierać zawody ? mówi ekonomista Ryszard Petru.
esort pracy będzie się starał przekonać Polaków, że elastyczny rynek pracy to konieczność.
Przeciw uelastycznieniu jest Ryszard Bugaj, ekonomista PAN. ? Jeśli ludzie nie będą mieć poczucia stabilności zatrudnienia, będą oszczędniej wydawali swoje pieniądze. A to doprowadzi do konieczności ograniczenia produkcji i zahamuje popyt wewnętrzny.
Argumenty rządu nie trafiają także do związkowców. ? Ministerstwo nie podaje żadnych twardych argumentów pokazujących, że elastyczność rzeczywiście wpływa pozytywnie na zatrudnienie ? mówi Henryk Nakonieczny z NSZZ ?Solidarność”.
Dlatego też związkowcy nie zamierzają się wycofać z walki z nowym projektem regulującym czas pracy. ? Nie możemy pozwolić na taki wyzysk, jaki chce nam zafundować rząd ? podsumowuje Nakonieczny.
Opinia dla ?Rz”
Jacek Męcina wiceminister pracy
Najskuteczniejszą ochroną dla pracowników jest dobra sytuacja na rynku pracy. Przypomnijmy sobie lata 2007?2008, kiedy zaczął się w Polsce tworzyć rynek pracownika, osoby zatrudniane były w stanie wywalczyć dla siebie najlepsze warunki pracy i podwyżki wynagrodzeń. Dziś znów trzeba przywrócić ruch na rynku. Uelastycznienie przepisów prawa pracy pozwala firmom na zwiększanie zatrudnienia w sytuacji, gdy to jest konieczne. I tym samym z pracą byłoby łatwiej. Trzeba pamiętać, że więcej osób pracujących to też większe wpływy do budżetu. Zwiększenie współczynnika zatrudnienia w perspektywie 2020 roku o 10 pkt proc. dałoby kilkadziesiąt miliardów więcej dla budżetu i na FUS. W takiej sytuacji można już myśleć o zmniejszeniu pozapłacowych kosztów pracy. ?jcs
Źródło. Rzeczpospolita