Odnośnie udziału członków Zarzadu KM NSZZ Solidarność w spotkaniu Zespołu Lubelskiego w Sejmie RP dnia 20 kwietnia, należy wskazać, że była to tak naprawdę reżyserowana sztuka, w której rolę, zarówno reżysera, jak i suflera, pełnił pan Sławomir Wręga. To on moderował całe spotkanie. Tytularny (bo nie faktyczny) przewodniczący, poseł Platformy, Michał Krawczyk, przedstawił porządek spotkania, a przewodniczący Wręga przestawił porządek wypowiedzi poszczególnych organizacji związkowych. Oczywiście w scenariuszu nie było ról dla przedstawicieli NSZZ. Nasza rola została ograniczona do widzów tej groteski. Była to „sztuka”, w której ogromną część uczestników stanowili statyści niezainteresowani przebiegiem spotkania. Dwóch Panów: Kwapisz i Golsztejn cały czas skrolowali Internet (portal WP) lub grali w gry na swoich smartfonach. Wyraz ich twarzy, który w skrócie można nazwać: twarz myślą nie skalana, prezentował brak jakichkolwiek emocji, więc dobrze wiedzieli, że nic ciekawego grane nie będzie.
Na nagraniu spotkania wielu rzeczy nie widać, m.in. demonstracji prostactwa pana Marka Maraszka, z uwagi na to, że system rejestrujący spotkanie nagrywa jedynie wypowiedzi mówione wprost do mikrofonu. Dogadywanie, podśmiewanie się, któremu nie było końca, również żart w kierunku Wiceprezesa Janiszka o tym, jak grube plecy on posiada. Pan Maraszek akurat o defektach urody i tuszy, chyba nie powinien się wypowiadać.
Kolejną sytuacją potwierdzającą, że przedmiotowe spotkanie stanowiło tylko przedstawienie pod tytułem „jak to was kiedyś oddaliśmy, bo przecież ch…j z tą Polską Wschodnią, ale teraz potrzebujemy waszych głosów, bo chcemy wrócić do władzy ”, jest sytuacja, w której poseł Marta Wcisło podchodzi do członków KOP i pyta o co jeszcze zapytać Janiszka, a przewodniczący Wręga wręcza jej listę pytań. Należy jasno powiedzieć: celem spotkania było jedynie promowanie wizerunków parlamentarzystów przed wyborami, a nie działanie mające poprawić sytuację Zakładów Azotowych „Puławy”. A zaangażowanie KOP było nacelowane na osiągnięcie z tego faktu korzyści w postaci wpływów w Spółce w przypadku przegrania wyborów przez Zjednoczoną Prawicę i dojścia do władzy KO oraz powrotu do sprawowania władzy w Spółce.
Wspomnieć należy również o infantylnym zachowaniu pana prezydenta Pawła Maja, który nie bez powodu zmienił miejsce, w którym miał siedzieć, na miejsce pomiędzy Panami Maraszkiem i Wręgą, gdyż dzięki temu zdobył dwóch doradców, którzy do „uszka” szeptali mu co ma powiedzieć. Jego wypowiedź można ograniczyć do stwierdzenia: bez kasy z Azotów nie ma czym się rzucać i nie można robić imprez, na których mógłby się promować i prowadzić kampanię wyborczą. A na zapytanie Wiceprezesa Janiszka o pomysł na realizację spalarni śmieci i farmy fotowoltaicznej, których nie chciał wspólnie z Zakładami realizować, powiedział, że to wypowiedzi wyrwane z kontekstu, po czym zaczął ostentacyjnie rzucać terminarzem, długopisem oraz telefonem.
Do śmiesznych sytuacji trzeba zaliczyć grożenie paluszkiem przewodniczącego Wręgi jednemu z przedstawicieli KOPU, który niezgodnie ze scenariuszem chciał zabrać głos oraz rozmowy statystów z KOP po zakończeniu spotkania w temacie: no dobra, a gdzie teraz idziemy na wódkę?
Wypowiedzi Wiceprezesa Jacka Janiszka na pytania członków spotkania były merytoryczne oraz spokojne. Pomimo kilku prób, nie dał się wyprowadzić z równowagi i w profesjonalny sposób wyjaśnił wszystkie przyczyny obecnej sytuacji, podpierając się twardymi danymi. Tak naprawdę zaKOPał KOP.
Należy stwierdzić, że celem spotkania winno być wskazanie możliwych rozwiązań obecnej złej sytuacji, konkretów w postaci działań, jakie zostaną podjęte, a prym w spotkaniu powinni wieść parlamentarzyści prezentujący te rozwiązania. Spotkanie ograniczyło się jednak do żałosnego spektaklu autopromocji wyborczej.