Wstęp do psychoanalizy

mar 20, 2022 | Publicystyka/felietony

Nawet najostrzejsza igła promieni południowego słońca nie mogła przebić się przez ciemnozielone story w wiedeńskim gabinecie doktora Sigmunda Nathansona. Migrena trawiła jego mózg, tak jakby każdą szarą komórkę ktoś rozcierał w moździerzu. Zgodził się na tę sesję, bo liczył na ostateczne potwierdzenie swojej teorii marzeń sennych. Pacjent w liście opisywał intensywność snów i traumatyczność przeżyć w taki sposób, że nadzieja była spora. Szczególnie ciekawe było zamykanie go przez matkę na wiele godzin w szafie.

Sigmund strzepnął niewidzialny paproch ze swoich flanelowych spodni i popatrzył na „przypadek”.

Na kozetce obitej identyczną tkaniną jak story leżał człowiek w mocno średnim wieku, uporczywie robiący wszystko, aby wydać się ciekawym. Używał słów znaczeń, których nie rozumiał, powoływał się na książki, których nigdy nie przeczytał, opisywał obrazy, których nigdy nie widział – robił to z miną świadczącą o głębokim przekonaniu, że jest wyjątkowo przebiegły i panuje nad emocjami nie tylko swoimi, ale też otoczenia.

Doktor widział wielokrotnie takie przypadki, budziły w nim w równym stopniu politowanie i rozczarowanie. Zawsze kończyło się to nudą, a nudy nie wybaczał, bo oznaczało to, że tracił czas i szansę na poznanie jakiegoś ciekawego przypadku, który potwierdzi jego teorię i z psychoanalizy uczyni najważniejszą dziedzinę nauki – tłumaczącą wszystko.

– Gdybym chciał podsumować twoją opowieść – westchnął doktor. – To można by powiedzieć, że wygląda to tak: najpierw zawarłeś z nimi sojusz. Pracowaliście razem. Dogadaliście się, ale ty zdradziłeś ich, oszukałeś ich, nie dotrzymałeś słowa – postawiłeś swój żłób nad lojalność. Kłamałeś jak pies na ich temat, konfabulowałeś, próbowałeś zastraszyć ich rodziny. Wymyślałeś jakieś manifestacje. Żeby ich postawić pod ścianą, nie podpisałeś podwyżek dla 3500 ludzi. Później okazało się, że nawet nie czytałeś porozumienia. Obiecujesz 2500 zł, ale dopiero po wyborach. Pchasz ludzi na „minę” nielegalnego strajku. Wstrzymałeś likwidację patologicznych funduszy nagród – żeby twoja rodzina mogła je dostawać. Podżegałeś do brania lewych zwolnień, żeby wstrzymać produkcję.  Później podpisałeś podwyżki, których największymi beneficjantami są najbogatsi ludzie, zabierając 100 zł miesięcznie swoim członkom. Teraz jesteś zdziwiony, że ktoś publikuje jakieś liczniki. Jesteś zaskoczony, że tępią cię jak rolnik stonkę. No cóż, gdybym miał postawić diagnozę, to powiedziałbym tak: niepotrzebnie się dziwisz.

Sigmund popatrzył na kolejne rozczarowanie. Jedynym, co sprawiało, że nie wyrzucił swojego klienta za drzwi kopniakiem, był fakt, że migrena przybiła go potężnym i wszechmocnym gwoździem do fotela.

Ilu ludzi – tyle rozczarowań- pomyślał gorzko.

Statut organizacji

Statut NSZZ “Solidarność” to dokument, który określa cele, zadania, strukturę organizacyjną oraz sposób działania Związku.W preambule do Statutu czytamy, m.in. że NSZZ “Solidarność” powołany został w wyniku robotniczego protestu i utworzony na podstawie porozumienia zawartego 31 sierpnia 1980 r. w Gdańsku pomiędzy Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym a Komisją Rządową. “(…) opierając swoje działania na gruncie etyki chrześcijańskiej i katolickiej nauki społecznej prowadzi działalność w zakresie obrony godności, praw i interesów pracowniczych członków Związku oraz realizacji ich potrzeb materialnych, społecznych i kulturalnych” .

Kontakt z nami

10 + 7 =