Wolność nie jest darem – nie leży na ulicy, nie kosztuje trzy grosze, nie jest czymś, co się dostaje od Mikołaja pod choinkę, ale czymś, w co się wierzy, o co się walczy. Trzeba jedynie mieć odwagę, żeby być wolnym. Nie każdy potrafi i nie każdy potrzebuje być wolny. Niektórym wystarczy kawałek ciepłej pizzy, butelka wódki, serial w telewizji i świadomość wilanowskiej wyższości nad innymi.
Niewolnicy wszędzie i zawsze niewolnikami będą – daj im skrzydła u ramion, a zamiatać pójdą ulice skrzydłami. Tak pisał Norwid.
Jedno jest pewne – w 1981 roku w naszym zakładzie pracy niewolnicy byli w zdecydowanej mniejszości. Wtedy Załoga to byli dumni i wolni ludzie, którzy ryzykowali swoje życie i przyszłość w imię wolności i braterstwa. Ludzie stawali jedni za drugimi naprzeciw czołgom, z gołymi rękoma, uzbrojeni w ideały. I te ideały zwyciężały – pokonały najbardziej zbrodniczy system świata. System, którego dziedzice strzelają dziś do dzieci na Ukrainie. System, który strzelał w tył głowy tylko dlatego, że ktoś miał odwagę być wolnym choćby w najbardziej skrytym kawałku swej duszy.
„Długa i ciężka niewola tatarska, która trwała kilka wieków, zostawiła niezatarte ślady w historii Rosji i wyryła swe piętno na charakterze ludności. Wszczepiła ona ten duch niewolniczy, tę pokorę wobec władzy, to zgadzanie się z losem, jakie charakteryzuje lud rosyjski”. Tak mówił o Rosjanach Józef Piłsudski.
Dziś, stojąc pod tą tablicą, muszę sobie i współczesnym zadać pytanie: co się z nami stało, że nie potrzeba było kilku wieków niewoli a kilka dziesięcioleci, żebyśmy mieli w sobie nie tylko ducha niewolników, ale żebyśmy bali się walczyć nie tylko o cudzą wolność, ale nawet o swoje prawa i godność. Co się stało z ludźmi, że gdy zwalniany jest jedyny żywiciel rodziny i ojciec niepełnosprawnego dziecka – odwracamy głowy i udajemy, że wszystko jest w największym porządku. Mało tego, do zwolnienia wskazuje tego ojca rodziny ktoś, kto ma bronić jego praw.
Obawiam się, że gdyby przenieść nas do 1981 roku ogromna część witałaby czołgi kwiatami.
Musimy wiedzieć jedno, że bierność, judaszowanie kolegów i podlizywanie władzy, oprócz utraty godności i człowieczeństwa, jest absolutnie nieefektywne – bo nikt nie szanuje zdrajców i wcześniej czy później spotyka ich los Chaima Rumkowskiego – człowieka, który wysyłał swoich żydowskich braci do komór gazowych, a później, gdy sam trafił do obozu – został przez nich zabity.
Jedynym sposobem, żeby nasz zakład przetrwał, a my razem z nim, jest powrót do ideałów roku 1981 i jasne przeciwstawienie się próbom zwolnień grupowych, których jedynym celem jest sprzedanie naszego zakładu.
Przed nami czas walki, czas gdy będą wychodziły (z niektórych już wychodzą) najgorsze cechy charakteru. Trzeba jednak mieć nadzieję, że znajdą się też ludzie odważni i przyzwoici. Jedno jest pewne: Solidarność zachowa się jak potrzeba.
Przemówienie Przewodniczącego NSZZ Solidarność przy Grupie Azoty Puławy S.A. w 43 rocznicę wprowadzenia Stanu Wojennego.