Obajtek kupuje LOTOS, Obajtek kupuje PGNiG, PGE walczy z cenami prądu, kopalnie walczą o zwiększone wydobycie, a co robią statyści z Tarnowa?
Miało być tak pięknie, a jest jak zwykle – po tarnowsku. Miała być synergia, a jest tragedia. Miała być konsolidacja, a jest kompromitacja. Co robią mędrcy z Tarnowa, może czekają na zakończenie wojny, albo na odkrycie polskich złóż gazu? Trudno zgadnąć. Jedno jest pewne, na horyzoncie nie widać wznowienia pełnej produkcji.
Chwilowo przejadamy zyski, a orkiestra gra coraz głośniej zupełnie jak na Titanicu. Trudno się dziwić premie przytulone, to i po co się pocić – jak przyciśnie bieda to najwyżej wezmą dywidendę z Puław i będzie na kolejne nagrody. Mieliśmy mieć korzyści ze wspólnego kupowania gazu, a tymczasem – wspólnie idziemy na dno.
Dojenie Puław musi się skończyć, tak jak oddawanie puławskiego rynku innym spółkom, żerowanie na nas przez handlarzy ruskimi (i nie tylko) nawozami. Gdyby nie: dojenie, żerowanie, remonty instalacji w zimie, brak reakcji na obniżanie opłacalności niektórych produktów, to granica opłacalności produkcji byłaby u nas w zupełnie innym miejscu np. przy 200 euro i dalej byśmy pracowali.
Takie problemy prezentowaliśmy politykom na spotkaniu z Panem Premierem Jarosławem Kaczyńskim na które dostaliśmy specjalne zaproszenie. Nie my jedziemy do Warszawy, ale Warszawa do nas.
Targowica i Wonga stali pod płotem, bo nikt ich nie zaprosił – no bo po co zapraszać kogoś kto kojarzy się z żółtym stoliczkiem i bieganiem z taczką? To żenujący widok. Choć z drugiej strony stali tam gdzie ich miejsce: razem z działaczami Platformy, PSL, starymi dziadami z SB – czyli tymi którzy sprzedali nas do Tarnowa.