Jeśli dojdzie do połączenia Zakładów Azotowych Puławy oraz Grupy Tarnów, będzie miało to kolosalny wpływ na sytuację na rynku gazu. Powstanie podmiot, który rocznie będzie potrzebował niemal 3 mld m3 surowca. I wcale nie jest przesądzone, że nadal głównym jego dostawcą będzie PGNiG.
Wspomniane niemal 3 mld m3 gazu to obecne zapotrzebowanie czterech dużych zakładów chemicznych. Wchodzących w skład Grupy Tarnów Polic, kędzierzyńskiego ZAK-u oraz Tarnowa i Puław. Po wybudowaniu opalanych gazem bloków energetycznych w Puławach i ZAK-u roczne zapotrzebowanie na gaz może sięgnąć nawet 5 mld m3. To więcej niż trzecia część rocznego, krajowego zużycia gazu w 2011 roku.
Czy to oznacza złote żniwa dla PGNiG, głównego dostawcy gazu w kraju?
Otóż nie jest to wcale takie pewne. W spółkach chemicznych nieraz dało się słyszeć narzekania na temat współpracy z PGNiG. Czarę goryczy mogłaby przelać sytuacja jak w lutym tego roku. Kilkutygodniowy przestój jednej z kluczowych instalacji w Policach spowodował wielomilionowe straty. Ze względu na umowę znajdujący się niedaleko Szczecina zakład nie mógł liczyć na odszkodowanie.
Taka uprzywilejowana sytuacja gazowników to wynik tego, że to oni często pełnili rolę koła ratunkowego dla firm chemicznych, odraczając spłatę należności za gaz.
Jednak wówczas mieli do czynienia z podzieloną branżą, ledwie wiążącą koniec z końcem. Co prawda PGNiG przyznawał, że jest to (kredytowanie) w interesie firmy, ale nie był to normalny układ handlowy. Teraz licząca się nawet, jak na warunki europejskie firma, będzie miała znacznie silniejszą pozycję.
Zresztą prezes Puław Paweł Jarczewski jak i szef Tarnowa Jerzy Marciniak już teraz mówią o wspólnej polityce zakupowej jako jednym z możliwych obszarów synergii.
Jakie mają możliwości? Z pewnością nie będą zrywać współpracy z PGNiG. Logicznym jest wynegocjowanie dobrych cen. Obecnie mamy bowiem do czynienia z cenowym absurdem. Ktoś, kto bierze duże ilości gazu, płaci za m3 surowca najwięcej. Spodziewane wkrótce uwolnienie rynku gazu będzie sprzyjało branży chemicznej.
Prawie przesądzone zdaniem analityków jest także to, że branża chemiczna zacznie aktywnie uczestniczyć w europejskim handlu gazem. Wcześniej ze względu na skalę było to mało atrakcyjne. Teraz sytuacja będzie całkiem odmienna. Oznacza to potrzebę budowy specjalnego działu, ale w dłuższej perspektywie przyniesie to wymierne korzyści.
Jednym z projektów, który może branża chemiczna poważnie rozpatrzyć, jest budowa połączenia gazowego z Niemiec do Polic. Także ewentualne wybudowanie tzw. korytarza gazowego północ-południe znacząco mogłoby wpłynąć na jej gazowe usamodzielnienie się.
Czy taki scenariusz jest możliwy? Wygląda na to, że pogodził się z tym nawet PGNiG. Spółka po powstaniu rynku gazu liczy się ze spadkiem udziałów w obrocie tym paliwem. To m.in. spowodowało zwrócenie się PGNiG do energetyki gazowej i kupno firm z tego sektora.
Na koniec jeszcze jedna kwestia. Kto powiedział, że spółki chemiczne nie mogą mieć własnego zaplecza surowcowego? Takie np. ma w części BASF, czy także chcący kupić Tarnów rosyjski Acron. Przy takiej masie nowy potentat może się poważnie zainteresować zdobyciem własnego zaplecza surowcowego.
Dariusz Malinowski
Źródło.wnp.pl