Polski rynek pracy nie jest najszczęśliwszym miejscem na świecie – przyznała w Radiu TOK FM prof. Joanna Tyrowicz, ekonomistka z UW i współautorka najnowszego raportu NBP o rynku pracy. Wyniki? Przygnębiające. Znalezienie pracy trwa w Polsce już rok, systematycznie ubywa nowych miejsc pracy, a liczba osób na umowach czasowych bije europejskie rekordy.
Narodowy Bank Polski opublikował coroczny raport z badań ankietowych rynku pracy. W audycji „Połączenie” Jakuba Janiszewskiego w Radiu TOK FM wyniki opracowania komentowali prof. Joanna Tyrowicz z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW, współautorka raportu oraz dr Maciej Bukowski z SGH.
– Z całą pewnością polski rynek pracy nie jest najszczęśliwszym miejscem na świecie. W każdym razie nie dla wszystkich – przyznała już na początku prof. Tyrowicz. Dlaczego?
Polacy często zmieniają pracę
Okazuje się, że w Polsce odnotowano najwyższy w Europie odsetek elastycznych form zatrudnienia, czyli umów na czas określony. – Sam odsetek nie jest zły – uspokajała prof. Tyrowicz. Ekonomistka podkreślała, że fatalne statystyki spowodowane są specyficznym charakterem polskiego rynku pracy. Zazwyczaj pierwsza umowa podpisywana jest na okres próbny, później dopiero otrzymuje się umowę czasową, a dopiero po kilku, nawet kilkunastu miesiącach, umowę na czas nieokreślony.
Tymczasem Polacy relatywnie często zmieniają pracę i rzadko mogą doczekać najkorzystniejszej formy zatrudnienia. – Mamy duży napływ młodych ludzi. Oni mają tendencje do poszukiwania na rynku pracy, częściej ją zmieniają – dodał dr Bukowski.
„W Polsce szuka się pracy naprawdę bardzo długo”
Polacy często są zwalniani, ale też często przyjmowani do pracy. Wysoka płynność rynku wpływa na jego odporność na kryzysy gospodarcze. W krótkim okresie wielu pracowników może zmienić branżę na bardziej dochodową lub niedotkniętą redukcjami zatrudnienia. Na bardziej stabilnych rynkach pracy bezrobotnym jest się rzadziej, ale za to na dłużej.
– Kłopotem jest to, że Polska jest gdzieś w środku – mówiła jednak prof. Tyrowicz. – Polska ma znacznie większe przepływy niż rynki takie jak Francja, a jednocześnie znacznie dłuższy czas szukania pracy – mówiła ekonomistka. Czas poszukiwania pracy w ciągu ostatnich 3 lat wzrósł o 3 miesiące i sięgnął już roku. – W Polsce szuka się pracy naprawdę bardzo długo – przyznała. Problem leży też w tym, że pracy szukamy głównie przez znajomych i media. Doświadczenia krajów Europy Zachodniej wskazują, że nie są to zbyt skuteczne sposoby. Tymczasem jedynie 2/3 bezrobotnych w ogóle rejestruje się w urzędach pracy, których skuteczność pozostawia wiele do życzenia. – Trudno uzyskać dostęp do informacji o wakatach – podkreśliła prof. Tyrowicz.
Coraz mniej nowych miejsc pracy. „Równia pochyła”
Jednak problemy ze znalezieniem pracy to nie tylko kwestia złych strategii jej poszukiwania. Z roku na rok przybywa coraz mniej nowych miejsc pracy. – Jesteśmy na równi pochyłej – zaznaczyła prof. Tyrowicz. I tłumaczyła, że gospodarka tworzy rocznie poniżej 200 tys. miejsc pracy, podczas gdy tylko uczelnie wyższe opuszcza co roku 500 tys. osób. – Problem jest ewidentny. Nie tylko z kondycją gospodarki, ale z mechanizmami tworzenia miejsc pracy. Polscy pracodawcy generalnie ostrożniej tworzą miejsca pracy – mówiła ekonomistka.
W Polsce powoli rozwija się też sektor usług. I choć powszechnie przyjmuje się, że wzrost jest dynamiczny, to w porównaniu do innych krajów, także regionu, nie napawa on optymizmem. – Polska jest znacznie mniej zurbanizowanym krajem – wskazywał przyczyny tego stanu rzeczy dr Bukowski. Polskie miasta są zbyt małe, by utrzymać duży, zróżnicowany rynek usług. W mniejszych miastach jest on dodatkowo zdominowany przez sektor publiczny. – Stąd mniej pracy – rozłożył ręce ekonomista.
„Starsze kobiety pracują więcej. One chcą pracować”
Jest jednak i dobra wiadomość. Widać pierwsze zmiany w świadomości pracowników. – Starsze kobiety pracują znacznie więcej niż ich odpowiedniczki sprzed dekady – zauważył dr Bukowski. – Nie dlatego, że nie mogą uciec na inne świadczenia. One chcą pracować – zaznaczył ekonomista.