Otto Bismarck twierdził, że ludzie nie powinni wiedzieć, jak się robi kiełbasę i politykę. Niektórzy są podobnego zdania, jeśli chodzi o negocjacje płacowe. Moja opinia jest inna: ludzie powinni wiedzieć wszystko, co jest ważne, decydujące lub przełomowe. Nie ma sensu mówić wszystkiego, bo podczas negocjacji są różne okoliczności, w emocjach ktoś powie głupotę albo się zwyczajnie przejęzyczy, użyje słowa czy pojęcia, którego znaczenie nie do końca rozumie albo wykaże się niewiedzą w jakimś temacie. Czy na podstawie powyższych „skuch” można budować prawdziwy obraz negocjacji lub człowieka? Oczywiście że nie, lub przynajmniej nie do końca. Czy podanie do publicznej wiadomości informacji, że w ferworze dyskusji z innym rozmówcą, zacząłem podnosić głos na jedną z uczestniczek, bo mi przerywała, może budować i określać mój wizerunek? Oczywiście, ale tylko pod warunkiem, że powie się też o tym, że na następnym spotkaniu wyraziłem ubolewanie i ją przeprosiłem. Wywlekanie wszystkich brudów na pewno pali mosty pomiędzy ludźmi i bardzo szkodzi negocjacjom, a w efekcie osiągnieciu maksymalnie korzystnego rozwiązania dla Załogi. Koronnym przykładem jest budowanie, przez funkcjonariuszy ZZPRC, kłamliwej narracji dotyczącej wdrożenia stażowego.
Zatem do rzeczy.
Najpierw kilka zdań wstępu. Negocjacje prowadzone są w określonych: kontekście, sytuacji, środowisku, uwarunkowaniach ekonomicznych, społecznych, politycznych i personalnych.
Otoczenie ekonomiczne
W Policach prowadzona jest ogromna inwestycja – niezależnie od tego, jak ją oceniamy, jest to fakt.
W Puławach też prowadzona jest ogromna inwestycja, która będzie decydowała o naszej przyszłości na wiele lat – sceptycy co do rodzaju paliwa po tegorocznym szaleństwie gazowym powinni chyba docenić fakt, iż rodzime zasoby naturalne są stabilnym fundamentem funkcjonowania. Niezależnie jak powyższy fakt oceniamy, pozostaje on faktem.
Historycznie chyba po raz pierwszy nie oddaliśmy dywidendy do Tarnowa.
Jak się wydaje, Korporacyjny Pion Handlu Agro, zgodnie z naszymi przewidywaniami, powoli okazuje się nie tylko pomyłką, ale też kompromitacją. Powstaje pytanie: czy jest to efekt świadomego działania? Całkiem niedawne deklaracje jego dyrektora o eskapadach z dystrybutorami do Albanii nie budzą poczucia bezpieczeństwa. Wiele wskazuje na to, że jest to tylko przelewanie z jednego naczynia do drugiego, czyli z Puław do innych lokalizacji. W funkcjonowaniu tego upośledzonego pokurcza bizantyjskich ambicji poprzedników nie ma nic, co można określić jako wartość dodaną (oczywiście chodzi o instytucję Pionu). Nadchodzi czas oceny, czy jego funkcjonowanie nie nosi znamion działania na szkodę Grupy Azoty Puławy.
Pandemia sprawia, że nadwyrężane socjalizmem zasady ekonomii wolnorynkowej zostały całkowicie zawieszone na kołku. Przypominam: produkty naszej firmy muszą konkurować na bezwzględnym i drapieżnym rynku, gdzie nie ma miękkiej gry i nikt nie bierze jeńców. Musimy produkować towar lepszy i tańszy, a w dodatku lepiej go sprzedawać. Zagadką do dziś pozostaje zatem, czemu nie „idziemy” w segment detaliczny małych opakowań i np. wytwarzanie maszyn do aplikacji naszych produktów.
Pan Putin bawi się kurkiem z gazem, a wyczucie jego następnego ruchu jest mniej prawdopodobne niż trafienie sześciu szóstek z rzędu w lotto. Tu uczciwie trzeba pochwalić aktualnie rządzących za politykę energetyczną.
BARDZO, ale to BARDZO nędzne wyniki naszej spółki za III kwartał 2021 roku.
Otoczenie społeczne i polityczne
Nastroje społeczne w naszym kraju można określić zdaniem: wszyscy chcieliby i uważają, że powinni zarabiać dużo, pracować mało i kupować tanio. W świecie realnym, a nieoglądanym na ekranie telewizora lub ogłaszanym z trybuny polityka dowolnej opcji, są to pragnienia niemożliwe równocześnie do spełnienia – każdy rozsądny człowiek o tym wie, a jeśli ktoś wierzy w takie fantasmagorie, to jest zwykłym gamoniem.
Niestety takie nastroje są wykorzystywane przez jakiegoś chłopka-roztropka mającego ambicje być reinkarnacją Andrzeja Leppera. I nagle okazuje się, że 40-milionowy kraj komentuje eskapady kmiotka i nikt nie ma odwagi wypłacić mu porządnego kopniaka w miejsce, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę. Stajemy się zakładnikami kogoś, komu przeszkadzają drogie nawozy, ale drogie zboże i wołowina już nie. Nie rozumie taki pseudotrybun ludowy, że człowiek, który produkuje te nawozy, musi kupić do jedzenia coraz droższe produkty.
Ubolewam nad faktem, że sporo bardzo ważnych polityków naszego kraju uwzględnia w kalkulacjach politycznych i społecznych to, czy kilku rozwrzeszczanych pieniaczy rozleje gnojówkę na autostradzie lub czy wysypie nawozy (swoją drogą to kretynizm sam w sobie – niszczenie czegoś, przeciw czego drożyźnie się protestuje, to tak jakby w imię ochrony przyrody palić lasy lub zatruwać jeziora). Tak czy inaczej w telewizji szybciej i lepiej pokażą rozdartego chłopka niż zapracowanego i słusznie żądającego godziwej zapłaty za swoją pracę pracownika Grupy Azoty Puławy.
W naszym kraju albo jest zaraz po wyborach albo zaraz przed – politycy zawsze boją się swojego cienia i tego, czy ci, którzy po nich przyjdą, będą mieli za co ich wsadzić do ciurmy. Stąd przedwyborcze deklaracje o tym, jak to będzie inaczej i jakie to wielkie porządki zaprowadzą i wszystko poprostują, zazwyczaj mają ważność trochę dłuższą niż kiełbasa zwyczajna. Po tym terminie zaczyna się dryf do następnych wyborów, schlebianie gawiedzi i wojaże od studia telewizyjnego na dożynki.
Puzzle personalne
Aktualnie w naszej firmie mamy sytuację, w której jeden Pan związkowiec przeżywa andropauzę wywołaną faktem, iż przestał być przewodniczącym największej organizacji w Grupie Azoty Puławy (bo obecnie największa jest Solidarność) , w dodatku już witał się z gąską w ogródku Rady Nadzorczej, a tymczasem dostał okrutne baty. Nikt nie kupił bałachu o fałszowanych wyborach, nikt nie chce podłączyć się do awantury odwołania wybranych członków. Pan związkowiec próbuje więc odreagować, grając Rejtana przy żółtym stoliczku – bardziej to groteskowe niż komiczne, ale z całą pewnością mało pożyteczne przy negocjacjach.
Na Soli-DNO-ść czy Społeczność innych nie można liczyć, bo tam śmieszność i kuriozalność sięgnęła już takich pokładów, że głębiej to już tylko muł jurajski.
Po stronie związkowej nieopisanej wyżej mamy do czynienia (co całkowicie oczywiste i normalne) z grupami interesów i interesików, ambicji, uprzedzeń historycznych i osobistych. Ale też bardzo dużo dobrej woli, kreatywności, pomysłowości i zaufania choćby do mojej osoby – co łatwe nie było – bo charakter i opinię mam, jaką mam 😊. Czasem atmosfera była bardzo twórcza, a czasem latały joby – ważne, że zasadniczo nikt się na nikogo bardzo nie poobrażał. Ja miałem przede wszystkim wsparcie w swoim Przewodniczącym Piotrze Śliwie i całej Komisji, we wszystkich szefach związków – oczywiście poza Panem Tarkowskim, który żądał nawet skazania mnie.
Po przeciwnej stronie stołu mieliśmy i mamy wyrafinowanych graczy grających na wielu szachownicach naraz, co oczywiście miało swój urok i pokazywało, w jak nieoczywisty sposób przebiegają podziały (miałem miejsce w pierwszym rzędzie, więc się napatrzyłem). Można powiedzieć, że jest to „zabójcze” połączenie praktyków mających znajomość realiów naszej firmy z technokratami z najwyższej półki. Uczestniczenie w takiej rozgrywce było bardzo pouczające i daje doświadczenie, o którym inni mogą marzyć, a i tak jak przychodzi co do czego, nie rozumieją gdzie, komu i w kogo bije dzwon. Niektóre „myki” wypłyną pewnie za jakiś czas. W mojej ocenie udało się zachować do siebie sporo szacunku i nie stracić elementarnego zaufania. Z całą pewnością to kapitał na przyszłość. Czy uda się na tym zbudować coś rozsądnego – właśnie przyszłość pokaże. Trzeba mieć nadzieję, ufać, żądać zaufania, dawać szansę i rozliczać, ale nade wszystko nie gubić imponderabiliów. W mojej ocenie jest to jeden z najtrudniejszych do negocjacji Zarządów, który, jak się wydaje, wyczerpał już normę „farta” – no bo jak inaczej nazwać protesty rolnicze przeciw podwyżkom cen nawozów podczas negocjacji płacowych w spółce je produkującej? Takie sytuacje są jak wolne wybory w Korei Północnej – niespotykane.
Ocena negocjacji
Czy można powiedzieć, że negocjacje zakończyły się sukcesem? Gdybym miał określić to w procentach, to moim zdaniem jest to przedział pomiędzy 80 a 85%.
Co zawiodło? Wspominałem już o tym, ale warto powtórzyć.
1) Związkowcy niepotrafiący wznieść się nad swoje ambicje i urazy oraz ci, którzy zajmowali się podczas negocjacji działalnością kabaretową, nasyłając PIP na Zarząd, bo nie podoba im się pokój, jaki dostali lub żądający takich, a nie innych mebli – jednym zdaniem: DNO, a wcześniej siedem sążni błota.
2) To, że związkowcy z Tarnowa jak zwykle wystawili wszystkich do wiatru – gdyby nie mieli kręgosłupów z wazeliny, stosunki pracownicze w naszej Grupie byłyby zgoła lepsze i to lepsze dla wszystkich stron dialogu (sic!). Ja osobiście będę optował, aby budować dialog i konsensus organizacji związkowych NSZZ „Solidarność” w Grupie Azoty bez udziału Tarnowa.
3) Najbardziej przegrany jest Zarząd Grupy w Tarnowie – który wielokrotnie zapewniał, że nie ma jednolitej dyrektywy co do wskaźnika wzrostu wynagrodzeń, a dziś okazało się, że porozumienia są toczka w toczkę takie same. Panowie: pandemia przeminie, chłopek z Agrocośtam odejdzie do lamusa, gaz stanieje, „wujek” w ministerstwie straci wpływy, Szerpa dostanie zadyszki, a Wy będziecie musieli siąść do stołu – nawet jeśli nie w tej firmie, to w innej, jeśli nie dziś, to za pięć lat. Zbycie wiarygodności jest czynnością jednorazową i nieodwracalną.
Co pomogło?
1) To, że Piotrek Śliwa jest w Radzie Nadzorczej.
2) To, że NSZZ „Solidarność” jest związkiem, z którym liczą się politycy i pracodawcy nie tylko w naszym zakładzie pracy.
3) Próba zjednoczenia działań NSZZ na poziome Grupy – gdyby Tarnów nie złamał szyku, byłby to sztos jakich mało
4) Bardzo rozsądna postawa kolegów z pozostałych związków (niestety nie mogę do nich zaliczyć ZZPRC, o Soli-DNO-ści i Społecznym nawet nie wspominam) – bywały odpały, ale wszystko było bardzo rozważne i kreatywne
5) Może nieskromnie powiem, że moje umiejętności negocjacyjne, zdolność kreatywnego zarządzania kryzysowymi sytuacjami i szukanie wyjścia z klinczu w niekonwencjonalny sposób – choć parę razy miałem ochotę pier… drzwiami. Mam nadzieję, że u jednych zdobyłem, a u innych utwierdziłem opinię sprawnego i skutecznego negocjatora, potrafiącego unieść ciężar negocjacji, racjonalnie nimi zarządzać, ale też słuchającego racji innych (co dla wielu nie było i nadal nie jest oczywiste). Mnie osobiście bardzo ucieszyło powściągliwe uznanie pewnego starego wygi, co to na plewy nie można go nabrać 😊
Dziś można powiedzieć – popełniliśmy sporo błędów, ale z drugiej strony, oceniając realia, jakie nas otaczały i otaczają, nie jest chyba najgorzej, choć powinno być lepiej.
Udało się przecież uzyskać:
2500 zł w formie jednakowej (de facto) wypłaty dla wszystkich;
5.6% podwyżki od płacy zasadniczej od nowego roku;
powrót do rozmów płacowych na wiosnę 2022 roku , gdy sytuacja ekonomiczna naszego zakładu będzie lepsza – w tym przypadku nadzieję daje zasada, że ceny nawozów wolno wchodzą w rynek, ale też wolno z niego schodzą;
wpisanie do ZUZP drugiej wolnej godziny, co daje szanse na modyfikację tych zapisów w przyszłości – łatwiej coś udoskonalić niż wpisać od nowa;
zapisanie w ZUZP dodatku dla mistrzów, kierowników i osób ich zastępujących kosztem likwidacji patologicznego (niestety) funduszu nagród specjalnych dyrektorów.
Dziś mamy przed sobą trzy równoległe zadania i jedno jest pewne – będą wprowadzone:
stażowe,
premia frekwencyjna,
modyfikacja i dostosowanie do realiów taryfikatora płac.